Przeskocz do treści
My z „Marcinka”

Czapliński Przemysław – krytyk literacki (matura 1981)

artykuły, wspomnienia, inne materiały
Jeden z najczęściej cytowanych krytyków literackich, juror prestiżowej Nagrody Literackiej Nike.

Poważnie naraził się wielbicielom Harry'ego Pottera, pisząc w "Gazecie Wyborczej", że książka Joanne K. Rowling jest harlequinem dla dzieci.

Rocznik 1962. Absolwent "Marcinka" i polonistyki na UAM. W podstawówce chciał zostać kierowcą tira albo wagabundą, który jak Jack London pdróżuje na dachach pociągów. Kierunek studiów wybrał jednak bez wahania już w połowie liceum. Studia go nie rozczarowały. - Uznałem, że tyle będę z nich miał, ile będę chciał z nich skorzystać - mówi.

Zawsze czuł potrzebę wychodzenia na zewnątrz, porozumienia się nie tylko z badaczami literatury, ale i z innymi odbiorcami. Na początku lat 90. redagował razem z Piotrem Śliwińskim i Krzysztofem Trybusiem cotygodniową wkładkę literacką LSD w "Dzienniku Poznańskim", w 1992 r. przez kilka miesięcy był jednym z redaktorów "Formatu", dodatku literackiego "Gazety Wielkopolskiej". - Lubiliśmy "mieszać". Gatunki, bo pisaliśmy o literaturze wysokiej i niskiej, ale też prowokować do dyskusji - opowiada o pracy w dziennikach.

Od początku jest jurorem Nagrody Literackiej Nike. - Przemek jest niesamowicie oczytany, czym wzbudza zabobonny podziw reszty jury. Zwykle okazuje się, że przeczytał książki, których oni nie znają. W sprawie prozy współczesnej jest dla nich autorytetem - mówi Michał Cichy, sekretarz Nagrody Nike i dziennikarz "Gazety Wyborczej".

  • Jako juror szukam literatury, która wypowiada światu wojnę. Występuje w obronie czegoś pojedynczego, wyjątkowego, czegoś, co sprzeciwia się stereotypom. Ale szukam też wskazówek u autora, jak ten konflikt rozwiązać - mówi prof. Czapliński.

Nie martwi się, że literatura nie wzbudza już takich emocji, jak kiedyś: - Przestaliśmy przeglądać się w literaturze. Nie szukamy już w niej obrazów świata, ale sposobów jego poznawania poprzez stereotypy, języki społeczne, ideologiczne.

W dyskusji bywa zapalczywy. W sądach zdecydowany, często kontrowersyjny. - Ma siłę przebicia i uzasadnione poczucie wartości. Dzięki tym cechom charakteru dobrze wykorzystuje swoje zdolności - mówi o nim jego szefowa, prof. Janina Abramowska.

Bywa obiektem zawiści innych krytyków literackich. Leszek Bugajski w polemicznym tekście zamieszczonym w "Rzeczpospolitej" nazwał go niedawno Krzaklewskim polskiej literatury. "Czy jeden Cz. to nie jest dostateczna kara dla polskiej literatury?" - napisał.

  • Gryzą go po łydkach. Mówią o nim z przekąsem "Ten Czapliński, co wszystko przeczytał". Ale chyba nieźle daje sobie z tym radę - mówiła o nim prof. Abramowska.

Mimo ogromnej erudycji nie jest molem książkowym. - Świetnie tańczy i pływa. Widziałam, jak przepłynął w obie strony Jezioro Kierskie. Ma nawet "żołty czepek" - opowiadała prof. Abramowska.

Jako student zdobył mistrzostwo uniwersytetu w judo. - Walczył do upadłego - opowiada o prof. Czaplińskim Witold Maciejewski, który poznał go w klubie. - Szybko okazało się, że Przemek studiuje dwa piętra wyżej. Toczyliśmy długie dyskusje. Jeśli temat był interesujący, potrafił przegadać całą noc.

Piotr Śliwiński, literaturoznawca z tego samego zakładu, do dziś raz w tygodniu grywa z Czaplińskim w piłkę: - Robi to z takim samym zaangażowaniem, z jakim uprawia krytykę literacką. W działaniu zawsze jest świetnie umotywowany, konsekwentny. I bardzo pracowity.

Żona Ewa też go chwali : - W domu wszystko potrafi zrobić. U nas jest demokracja - nie ma podziału na zajęcia kobiece i męskie. Ja potrafię wbijać gwoździe, Przemek - ugotować obiad.

Z dziećmi, 14-letnim Jankiem i 11-letnią Zuzanną, grywa w piłkę, chodzi na spacery. Bywa, że robi rodzinie niespodziankę i organizuje niespodziewany wyjazd.

U studentów ma opinię wymagającego. - Na egzamin do Czapli nie wypadało pójść nieprzygotowanym. Był dla nas autorytetem, więc zależało nam, żeby dobrze wypaść - mówi była studentka.

Inna opowiada: - Kiedyś studenci nie przygotowali się na zajęcia. Żeby zająć profesora, sprowokowali dyskusję o wymyślonej przez siebie książce. Czapliński bardzo zdziwił się, że rzecz jest tak ciekawa, a on jej jeszcze nie czytał. Powiedział, że poszuka jej w księgarni. Przerażeni studenci powiedzieli, że zostawią ją dla niego w sekretariacie. Żeby ratować sytuację, każdy napisał jeden rozdział. Prof. Czapliński przejrzał stos kartek, uśmiechnął się i pochwalił "młodego autora".

Pytam, kim chciałby być, gdyby nie został badaczem literatury? Uśmiecha się : - Rentierem, żeby móc czytać i podróżować.