Przeskocz do treści


Z ogromnym smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci
Niezawodnego Przyjaciela „Marcinka”
śp. Zbigniewa Krügera.

Zbigniew Krüger (matura 1960), harcerz „Błękitnej Czternastki”, był pomysłodawcą, członkiem założycielem i pierwszym prezesem Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego.
Był człowiekiem wielu talentów, o niespożytej energii i wielkim sercu.

Cześć Jego pamięci!


Pogrzeb Zbigniewa Krügera odbył się 13 października 2023 r.
Zmarły został pochowany na cmentarzu parafialnym w Smochowicach.


„Lubię wracać tam, gdzie byłem już ...” ten fragment tekstu Wojciecha Młynarskiego w pewien sposób dałoby się odnieść do wydarzenia, które miało miejsce 23 września 2023 roku w Dąbrówce Ludomskiej.

Kilka słów wyjaśnienia: otóż równe 20 lat temu w Piłce Młyn, położonej nieopodal Dąbrówki Ludomskiej, odbyło się spotkanie plenerowe zorganizowane przez Stowarzyszenie Wychowanków „Marcinka”.
Spotkanie odbyło się krótko przed Rajdem Patrona do Dąbrówki Ludomskiej - miejsca śmierci patrona Szkoły - Karola Marcinkowskiego. W Rajdzie Patrona, tradycyjne już, udział bierze młodzież klas pierwszych.

Nie inaczej było i w tym roku, z tym tylko, że Prezes Stowarzyszenia, niezmordowany „Barnaba”, rzucił hasło spotkania członków i sympatyków Stowarzyszenia po oficjalnym zakończeniu Rajdu, przy ognisku.

Tym razem gościny użyczyli nam na swojej posesji Państwo Wróblewscy, mieszkańcy Dąbrówki Ludomskiej.

Gościna niezwykle serdeczna – płonęło ognisko, Krzysiu Lipiak pięknie śpiewał i grał na gitarze, a na stołach dymiła grochówka. Była też  pieczona szynka polewana cudownymi sosami, a jeśli komuś było mało to jeszcze chleb ze smalcem i kiszone ogórki.

Rozmowy, śmiech, śpiew i wspomnienia -  jednym słowem fajna zabawa na łonie natury.


Można mieć tylko nadzieję, że w przyszłym roku znowu to powtórzymy - zatem do zobaczenia za rok!


tekst: R. Drobnik, zdjęcia: M. Sobucki


Jest pewien dzień w kalendarzu roku szkolnego „Marcinka”, który znają wszyscy jego uczniowie. I to od ponad 50 lat, a dokładniej od 1966 r.


Okoliczności, w jakich narodziła się ta trwająca do dziś tradycja, tak opisuje Gerard „Barnaba” Sowiński - ówczesny polonista w „Marcinku”, a dziś prezes Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego:
W 1966 roku młodzież „Marcinka” przebywająca na obozie letnim w Nieszawce udaje się pieszo do Dąbrówki Ludomskiej, miejsca śmierci patrona Szkoły Karola Marcinkowskiego, co daje początek corocznym rajdom – pieszym wędrówkom i spotkaniom na miejscu dawnego dworku, w którym w roku 1846 zakończył życie Karol Marcinkowski.

Tak rodzi się tradycja. Od 1967 roku rajdy zaczyna organizować Szkoła, a w roku 1969 dołączają harcerze „Błękitnej”. Dyrektorzy, nauczyciele, uczniowie i absolwenci spotykają się przy obelisku z tablicą pamiątkową, oddają hołd Patronowi i przeprowadzają zabawy plenerowe służące integrowaniu społeczności „Marcinka”.

W tle znajduje się pałacyk i piękny, choć zaniedbany park, z pokrytymi rzęsą stawami. Mury, resztki witraży i sztukaterii świadczą o dawnej świetności tego obiektu. Dookoła roztacza się piękny widok na staw, park i okazały pomnik przyrody buk obwistolistny, mogący dać schronienie kilkudziesięcioosobowej grupie. Formuła spotkań w Dąbrówce cieszyć się będzie niezmiennym powodzeniem i uznaniem wśród „Marcinkowszczaków”. [De aurea aetate, wyd. 100 lecie Marcinka].


Słowa prezesa są wciąż  aktualne, o czym można się było przekonać w sobotę, 23 września 2023, na mecie kolejnego Rajdu Patrona.

W Dąbrówce Ludomskiej spotkali się uczniowie wszystkich klas pierwszych nowego rocznika (aż 9 klas!), którzy wraz z wychowawcami przybyli na metę Rajdu po przyjemnej wędrówce w promieniach  wrześniowego słońca. Powitała ich sprawna ekipa organizacyjna, czyli nauczyciele wychowania fizycznego z „kierowniczką” p. Anną Bochnak, a także wicedyrektor Adam Kobiałka oraz harcerze Błękitnej XIV.

Nie mogło zabraknąć przedstawicieli i sympatyków Stowarzyszenia Wychowanków z wyraźnie wzruszonym na widok tak licznej grupy uczestników, Gerardem Sowińskim. Warto dodać, że Stowarzyszenie od wielu lat współfinansuje Rajd Patrona.

W pierwszym dniu kalendarzowej jesieni klasy pierwsze rywalizowały w konkursie, w którym jury oceniało m.in najlepszą klasową autoprezentację, najładniejszy bukiet kwiatów czy najsmaczniejszy słodki wypiek.

Z reporterskiego obowiązku odnotujmy, że rywalizację wygrała klasa Abakus A.

Do zobaczenia na kolejnym rajdzie w przyszłym roku!


tekst i zdjęcia: Mieczysław Sobucki

Profesor Wiesław Koronowski – twórca posągu Karola Marcinkowskiego znajdującego się przed wejściem do naszej szkoły – jest autorem projektu artystycznego pod nazwą Brygada Pigmaliona.  Mogliśmy zapoznać się z pracą tej grupy przy okazji obchodów stulecia „Marcinka”, kiedy to na boisku szkolnym stworzony specjalnie na ten dzień Karol Marcinkowski wręczał klucze do nowych drzwi.
Zachęcamy do zapoznania się z opisem dotychczasowej działalności Brygady Pigmaliona dokonanym przez fachowca Janusza Bałdygę. Robimy to z dużą przyjemnością, ponieważ prof. Wiesław Koronowski jest honorowym członkiem Stowarzyszenia Wychowanków „Marcinka”.
Krzysztof Lipiak

PIGMALION NA PERYFERIACH - autor artykułu Janusz Bałdyga

Na dobry początek nowego roku szkolnego prezentujemy dwa, wspomnieniowo-współczesne felietony autorstwa Przemysława Czamańskiego (matura 1978).
Felietony powstały na „na okoliczność” niedawnego, wakacyjnego spotkania absolwentów rocznika - Matura 1978.
Miłej lektury!


Wulkany mają częste erekcje” – taki napis widnieje na pożółkłej kartce z liceum, którą zostawiłem sobie na pamiątkę. Geograf oddając moją pracę klasową najpierw śmiał się przez kwadrans, a potem postawił mi „laczka” za brak wiedzy czym są erupcje. Z kolei historyk dostał czkawki, kiedy przeczytał pracę domową koleżanki zaczynającą się od zdania „Sobieski kochał Marysieńkę, ale ciągnęło go do Turków.”
To jednak nic przy tym co mój kolega z ławki napisał na teście z higieny: „Lekarz przed operacją myje ręce i pielęgniarki.” Zszokowana pani od biologii zaprowadziła go do dyrektora, od którego usłyszał: – No i co z ciebie chłopaku wyrośnie?
Przyjaciel zdał na medycynę i został poważanym w środowisku chirurgiem.

To właśnie on zadzwonił do mnie w sprawie omówienia szczegółów organizacji klasowego spotkania po latach. Umówiliśmy się w knajpie.
To co? Po kielichu? – zapytał.
Ponoć picie skraca człowiekowi życie o połowę! – powiedziałem filozoficznie.
No to jakbyśmy nie pili, to mielibyśmy już każdy po 128 lat! – żachnął się przyjaciel.
Zamówiliśmy po dwie lunety z meduzą, czyli po dwie setki z nóżkami w galarecie. Konsumpcja przebiegła w miłej atmosferze. Wspominaliśmy piękne, licealne czasy.
No i jak, smakowało? – zapytała kelnerka podchodząc z rachunkiem.
No dupy nie urywa! – odpowiedział kumpel, który ceni sobie raczej wykwintne dania. Kobitka spojrzała wzrokiem zabijającym każdą formę życia i wycedziła: – Cierpliwości proszę pana!

Przestraszeni wyszliśmy na dwór. Na szczęście przepowiednia kelnerki się nie spełniła. Kupiliśmy piwka, ukryliśmy je w papierowych torebkach i usiedliśmy na ławce.
Co robiłeś dzisiaj rano? – zagadnął przyjaciel.
Wiało więc wypuściłem wnuczkowi w powietrze latawiec w kształcie szkaradnego smoka. – A ty?
W zasadzie to samo. Odwiozłem teściową na lotnisko.
No to smok odleciał, a my pijemy! – powiedziałem radośnie.
Kolega jednak posmutniał.
Wiesz, my chirurdzy to mamy wielu nieprzyjaciół na tym świecie.
A na tamtym?
Jeszcze więcej!
Siedzieliśmy w milczeniu.
Może znowu kupimy po piwku? – zapytałem.
Chciałbym, ale nie mogę – odparł – Jutro jadę na kongres medyczny autem, a śniadanie na kacu jest jak przeszczep: albo się przyjmie, albo nie!

Wódeczka i piwko zrobiły swoje. Zaczęliśmy pochrapywać. Nagle przebudził mnie perlisty śmiech. Zobaczyłem idące ścieżką dwie piękne dziewczyny. Szturchnąłem drzemiącego chirurga.
No i co doktorku? Poderwiemy dupeczki?
Spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem i mruknął:
Nie, no ja bym jeszcze trochę posiedział!


POKEMONY Z NASZEJ KLASY

Nasze łóżkowe przebieranki skończyły się wielką awanturą, zanim się jeszcze zaczęły. Przebrałem się za lekarza. Stara weszła do sypialni, a ja do niej: – Pani do dietetyka?

Mówiąc o tym kolega starał się ręką zakryć guza na czole.

Okrutni ci moi koledzy z liceum, ale ja nie lepszy. Kiedyś kwiaciarka poradziła mi, że najlepiej na rocznicę ślubu kupić żonie bukiet róż; w końcu kwiaty same będą mówić o uczuciu. Kupiłem więc połowicy jedną różę, bo nie jestem gadułą, a poza tym szkoda mi było kasy. Żona miała pretensje, że tylko jedna róża więc później nie kupowałem jej kwiatów w ogóle; zresztą nie wiedziałem, że ona miała jakieś kwiaty na sprzedaż.

Jak się przekonałem inni koledzy także mieli podobne przejścia, bo opowiadali o nich w miniony weekend podczas trochę spóźnionej imprezy z okazji 45-lecia matury. Lubię takie spotkania, bo nie zdążysz jeszcze powiedzieć co cię gryzie, a już masz polane. Ze względu na fakt, iż spotykamy się regularnie co pięć lat nikt nikogo nie udaje. Licytujemy tylko ile kto ma wnucząt, kto ma więcej implantów lub szufladę (do tego nikt się nie przyznał) oraz kto ma większy brzuch i wyższe czoło. Odnoszę wrażenie, że nasze licealne koleżanki bardziej dbają o siebie. Tylko jedna z dziewczyn po kilku drinkach zaczęła narzekać, iż za późno zrozumiała, że krowa na opakowaniu czekolady to nie reklama tylko ostrzeżenie. Pocieszyła ją jednak inna licealna koleżanka, która zaproponowała dołączenie do klubu pilates.
Ja już ćwiczę kochana trzeci rok – pochwaliła się kobitka – i wczoraj założyłam na siebie coś co kupiłam jeszcze w liceum!
Chodzi ci o tę starą apaszkę? – zapytał jej mąż, bo to małżeństwo klasowe było, ale dostał szybkiego w bok i zakrztusił się wódką. Reanimowaliśmy chłopa, bo oczy miał coraz większe, ale przeżył.

Impreza była przednia, w stylu: „Jedzą, piją, lulki palą... Ledwie karczmy nie rozwalą.” Kiedy wyszedłem na dwór zaczerpnąć świeżego powietrza zobaczyłem grupkę zaglądających przez okno miejscowych chłopaczków; spotkanie odbywało się w wiejskim pałacyku. Chłopcy mieli niezły ubaw.
Patrz na te dziadki! – wrzasnął jeden – Podskakują jak Pokemony!
Co ty szczylu wiesz o Pokemonach? – pomyślałem.
Trzeba by mnie było zobaczyć na motorze!


Przemysław Czamański – MATURA 1978

W dniu 11 lipca 2023 roku pożegnaliśmy na Cmentarzu Górczyńskim Panią Mariannę Rajewską, wieloletnią księgową Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego.
Pani Maria (tak Ją nazywaliśmy) 29 czerwca zakończyła swoje długie i pracowite życie - odeszła w wieku 92 lat.
Do końca interesowała się działalnością naszego Stowarzyszenia i Szkoły.
Doceniając Jej pracę, z okazji 90 tych urodzin, Pani Marianna Rajewska została uhonorowana medalem i tytułem Przyjaciel ,,Marcinka”.


Jak poinformował nas ks. Jan M. Musielak (absolwent - matura 1975) w minioną niedzielę, 25 czerwca 2023 zmarła Pani Profesor Teresa Teleśnicka. Pani Teresa Teleśnicka uczyła w „Marcinku” chemii w latach 1972 -1979. W latach  1985 - 1988 była też wychowawczynią w świetlicy szkolnej. Zmarła w wieku 94 lat.

Pogrzeb Pani Teresy Teleśnickiej odbędzie się we wtorek, 4 lipca 2023 na Cmentarzu Jeżyckim przy ulicy Nowina w Poznaniu. Msza pogrzebowa rozpocznie się o 10.00, a bezpośrednio po Mszy pogrzeb.


Zgodnie z obietnicą przedstawiamy  kolejne materiały „wykopane” z archiwum Tygodnika Żakowskiego. Juliusz Tyszka wytrwale i cierpliwie opracowuje stare „rękopisy” przekształcając je w wersje „cyfrowe”. Dzięki jego mozolnej  pracy możemy dziś na nowo odkryć teksty z roku 1966, czyli roku, w którym Tygodnik zaczął się ukazywać. Materiały  są opatrzone komentarzami Jacka Wiśniewskiego.

Zestaw artykułów Tygodnika Żakowskiego - rok 1966


Kolejny zestaw tekstów - tym razem z roku 1967.
Zapraszamy do lektury!

Obóz w Nieszawce - zestaw artykułów z roku 1967


Przy okazji przypominamy też:
Zestaw artykułów Tygodnika Żakowskiego z lat 1972-1974


Przez kilka lat na antenie Ratajskiej Telewizji Kablowej (RTK) i Wielkopolskiej Telewizji Kablowej (WTK) ukazywały się programy w cyklu o nazwie „Mój Poznań, moja Wielkopolska”. Jak sama nazwa wskazuje programy z tego cyklu popularyzowały wiedzę o naszym regionie i o samym Poznaniu. Jego autorami byli: Jacek Hałasik - dziennikarz radiowy, znawca historii Poznania, popularyzator gwary poznańskiej (zm. w 2018 r.) oraz dr Marek Rezler - historyk, biograf, publicysta, również zajmujący się popularyzacją wiedzy o dziejach Poznania i Wielkopolski.

Jeden z odcinków cyklu „Mój Poznań, moja Wielkopolska”, zrealizowany w roku 2013, poświęcony był w całości „Marcinkowi”.  

Odwiedzając i pokazując szkołę autorzy zaprosili do rozmowy: Zbigniewa Lesickiego - absolwenta i wieloletniego nauczyciela historii w „Marcinku” oraz ówczesną dyrektor Szkoły - Alinę Chojnacką.

Choć od nagrania programu minęło już 10 lat i sporo się przez te lata w szkole działo, to myślę, że warto i dziś poświęcić kilkanaście minut na obejrzenie tego odcinka.
Warto posłuchać jak o dziejach Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego opowiada Zbigniew Lesicki, który, jak nikt inny, zna wiele szczegółów i ciekawostek dotyczących historii szkoły i uczących w niej nauczycieli.
W wypowiedzi dyr. Aliny Chojnackiej znajdziemy również odniesienia do historii szkoły i atmosfery unoszącej się jej w murach. Usłyszymy m.in. piękne słowa dotyczące działalności Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego na rzecz Szkoły i integracji społeczności jej absolwentów.

Przy okazji warto odnotować: tłem zdjęciowym do tego odcinka był oczywiście budynek szkoły i jego niezbyt atrakcyjna w owym czasie elewacja.  Zatroskana jej stanem dyr. Alina Chojnacka wyrażała nadzieję, że budynek zyska kiedyś taki wygląd na jaki zasługuje. Cieszy zatem fakt, że po kilku latach tak się stało! Zakończenie kadencji Pani Dyrektor zbiegło się w czasie  z ukończeniem wszystkich prac związanych z renowacją elewacji nie tylko budynku głównego, ale wszystkich obiektów murowanych.

Ten i inne odcinki cyklu można dziś znaleźć i oglądać na YouTube na kanale „Mój Poznań, moja Wielkopolska”.

Zachęcamy zatem do obejrzenia odcinka pt: W „Marcinku”.


tekst: Mieczysław Sobucki

zdjęcia: stop-klatki z odcinka: W „Marcinku”
- Ratajska Telewizja Kablowa - realizacja Jacek Hałasik & dr Marek Rezler; realizacja TV - Dariusz Smoliński.    



W dniu, w którym pożegnaliśmy naszego Przyjaciela - Leonarda Szymańskiego, wspominają go: Alina Chojnacka - dyrektor „Marcinka" w latach 2001-2021 oraz Robert Drobnik - absolwent Szkoły (matura 1978).


Leonard Szymański –
absolwent I LO im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu, matura 1956 – to człowiek ogromnego serca, człowiek legenda.
Miałam honor i ogromną przyjemność zaliczać się do Jego przyjaciół. Towarzyszył mi w misji dyrektorowania w „Marcinku” swoją mądrością, doświadczeniem, promieniującą radością i uśmiechem. Szkoła i uczniowie zawsze byli mu bliscy, dlatego trwał w naszej społeczności gotowy do działania i pomocy, gotowy do spotkania z młodym czy starszym uczniem, absolwentem czy nauczycielem. Lubił szkolne uroczystości, bo były przedłużeniem i potwierdzeniem idei, którymi żył. Jego otwartość na kolegów z „Marcinka” objawiała się pragnieniem niesienia pomocy finansowej uczniom i ich rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej. Wielu młodych ludzi zawdzięcza mu znacznie więcej niż wsparcie materialne. W ślad za nim otrzymywali kawałek serca i pewność o ciągłej, życzliwej pamięci. Każde spotkanie z Leonardem było jak katharsis.
I będzie nadal, bo choć znikasz nam z oczu, to ciągle jesteś.  Leonardzie ….
Dziękuję.
Alina Chojnacka


Moje wspomnienie o Leonardzie Szymańskim.

W dniu, w którym dowiedziałem się o śmierci Leonarda, wróciłem wieczorem do domu. Podszedłem do biblioteki i z jednej z półek wyjąłem książkę „My z „Marcinka” – matura 1956”. Chciałem sobie przypomnieć tekst napisany do niej przez Leonarda. Otworzyłem ją na pierwszej stronie i okazało się, o czym trochę zapomniałem, że jest tam osobista dedykacja Leonarda dla mnie.
„Drogiemu Przyjacielowi Robertowi – młodszemu koledze z „Marcinka”, z którym mnie łączy miłość do Naszej Szkoły i Jastarni – wiele serdecznych myśli i życzeń ze słowami wdzięczności za Dar Przyjaźni", Leonard, Poznań, dn. 07. VIII. 2017.
To prawda - Szkoła i Jastarnia to dwa skrzydła naszej przyjaźni. Szkoła to oczywiście Stowarzyszenie i wspólna w nim działalność: comiesięczne spotkania, realizacja różnych inicjatyw – jednym słowem służba w sprawie.
Jastarnia to inna rzecz, kiedyś w rozmowie okazało się, że mamy takie wspólne ulubione miejsce na ziemi – to właśnie Jastarnia. A trzeba wiedzieć, że wiedza Leonarda na temat Półwyspu Helskiego, jego historii i ludzi tam żyjących była ogromna. Udało mi się dzięki Leonardowi spojrzeć na ten wąski pasek ziemi nie tylko przez pryzmat wakacyjnego wypoczynku, pięknej plaży i kąpieli w zimnym Bałtyku. Z czasem zrodził się między nami taki zwyczaj, przy okazji nawet krótkiego pobytu w Jastarni dzwoniliśmy do siebie – Cześć jestem w Jastarni. Zdarzało się, że akurat byliśmy tam w tym samym czasie. Wtedy było spotkanie w kawiarni, kawa, lody i oczywiście Leonard opowiadał. Telefon był obowiązkowy, moja żona i córka, kiedy wjeżdżaliśmy do Jastarni natychmiast mówiły, tylko pamiętaj zadzwonić do Leonarda. Pamiętałem. 
W tym roku jak zwykle we wrześniu pojadę do Jastarni, wszystko będzie jak zawsze – plaża, słońce, morze ... i tylko nie będzie do kogo zadzwonić….
Robert Drobnik (matura 1978)


Leonard Szymański został pochowany na Cmentarzu Jeżyckim
przy ul. Nowina w Poznaniu - 19 maja 2023 r.


zdjęcia: M. Sobucki