Przeskocz do treści
My z „Marcinka”

Zbyszek, Druh „Kryguś’’, „Szczun” Chrzana                                                                                                       

WSPOMNIENIE O ZBYSZKU KRÜGERZE

Kiedy nagle odchodzi ktoś bliski, zawsze rodzą się pytania, dlaczego? Przecież jeszcze kilka dni temu rozmawialiśmy, mieliśmy tyle planów, obiecywaliśmy sobie, że musimy się spotkać, by oderwać się na chwilę od tej trudnej do ogarnięcia otaczającej nas rzeczywistości, po prostu pogadać, powspominać.

Niestety Zbyszek odszedł. Zaskoczył zapewne wielu, szczególnie tych z którymi miał kontakt do końca. Tak bardzo chciał żyć, miał tyle planów…. W tym chorym, cierpiącym ciele, było tyle nadziei i energii….

Niestety, mecz Igi Świątek, w niedzielne południe 8 października 2023 roku, musiał obejrzeć już z zupełnie innej pespektywy, z tej nieznanej nam, lecz nieuchronnej i nieuniknionej…….

 Pisząc to wspomnienie zastanawiałam się czy pisać odszedł, czy może wrócił tam, gdzie już raz był?

Przed laty Zbyszek przeżył ciężką sepsę i śmierć kliniczną. Wspominał o tym niezwykłym doświadczeniu. Życie po życiu…. Wrócił i bardzo dzielnie włączył się w różnego rodzaju działania. Wrócił być może właśnie po to, aby mimo konsekwencji przeżytej choroby, zrobić coś bardzo ważnego.

Myślę w tym momencie o inicjatywie odsłonięcia tablicy pamiątkowej i wydania wspomnień o Jerzym Chrzanowskim. Książka ,,Dziękujemy, Ci Chrzanie” Pawła Łączkowskiego, to niezwykłe świadectwo przywiązania do człowieka, który swoją postawą wywarł tak silne piętno na swoich ,,szczunach” z ,,Błękitnej Czternastki”. Na tych dorastających chłopakach, którzy w ciężkich, powojennych czasach, potrzebowali autorytetu: jasnego przekazu - czym jest dobro, czym zło i że w życiu warto być przyzwoitym.

 Tę książkę dostałam od Zbyszka wraz ze wspomnieniem napisanym przez Jego przyjaciela Bogdana Slebodę, 24 listopada 2022 roku, na naszym Walnym Zgromadzeniu Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego, którego był pomysłodawcą, współzałożycielem i pierwszym Prezesem w latach 1989-1993.

 Walne dla skarbnika, którym jestem od wielu lat, to okoliczność raczej stresująca. Książka wylądowała na półce, czekając na lepsze czasy. W sierpniu tego roku Zbyszek w trybie pilnym znalazł się szpitalu - ciężka operacja i huśtawka co będzie dalej….

Kiedy zadzwoniłam na początku września do żony Zbyszka, Bożenki, ku mojemu zaskoczeniu wziął od niej słuchawkę i trochę nie swoim głosem powiedział:
,,Będę żył”.
Jasne - powiedziałam - przecież jeszcze musisz mi pokazać jak się dobrze jeździ na nartach - zażartowałam. „No pewnie” - odpowiedział ….

7 września wylecieliśmy z mężem na krótki urlop, byłam bardzo niespokojna, pakowałam się nerwowo i zastanawiałam się, co ja tam będę robić, co czytać, nic mi nie przychodziło do głowy. I nagle błysk – książka o Chrzanie, będę miała czas to, przeczytam i dowiem się, kim był Chrzan, co znaczył  dla Zbyszka?

 Ja, absolwentka” Marcinka” matura 74’, harcerka Błękitnej Czternastki, nie wiem, kim był Chrzan, to chyba wstyd? Tak, to nie był przypadek, ta książka była najlepszym wyborem. 9 września wysłałam do Bożenki i Zbyszka smsa, że trzymam „modlitewne kciuki” za Jego zdrowie oraz że książka okazała się strzałem w 10-tkę.

 O tym co z niej wyczytałam wspominam już powyżej. Teraz wiem, kim był Chrzan dla Zbyszka i jego kolegów. W swoim wspomnieniu zawartym w książce Zbyszek cytuje znane powiedzenie „że prawdziwe przyjaźnie zawiera się w szkole, bo potem zaczyna brakować bezinteresownej życzliwości … Trudno się z tym nie zgodzić.

 Młodość ma swoje prawa, wszyscy pamiętamy swoje „szczenięce lata” i różny mamy do nich stosunek, jednak kto poznał moc prawdziwej przyjaźni, to wie, że jest szczęściarzem.

 To właśnie rozumieli druhowie Chrzana, jego „szczuny”, których kochał, wychowywał, był dla nich sprawiedliwy, wymagający, ale nie pobłażliwy. Potrafił dostrzec to, co było w nich dobre i pozwalał im wzrastać. Oni to cenili, bo mieli zaufanie do człowieka, który w życiu kierował się zasadą: jestem wierny temu, co mówię, myślę i robię. Był dla nich niekwestionowanym autorytetem.

Zbyszka nie ma z nami, jest już ze swoim szczepowym, częścią kolegów i przyjaciół. Dołączył do Bonia Kasprzaka i Jurka Jaegera ze Stowarzyszenia, których tak cenił.

Bardzo żałuję, że nie zdążyliśmy dokończyć naszych planów. Często powtarzam, że w życiu nie ma przypadków, bo gdyby nie choroba Zbyszka, pewnie nie przeczytałabym wspomnianej książki i nie wiedziała co dla nich było ważne i co tak scementowało tą wieloletnią przyjaźń ludzi Chrzana.

 Jestem dumna, że jako młodsza koleżanka z „Marcinka”, mogłam cieszyć się Jego przyjaźnią i zaufaniem.

fot. M. Sobucki

 Zbyszku mam nadzieję, że pomimo, iż „jestem babą”, nie bardzo pasującą do męskiego grona Twoich kolegów z męskiego „Marcinka”, dotrzymasz słowa i kiedyś pokażesz mi jak się dobrze jeździ na nartach.

 Jedno jest pewne - to zdanie, które powiedziałeś: „Będę żył” - jest prawdziwe. Będziesz żył: w Twojej Żonie, Dzieciach, Wnukach i w nas - Twoich przyjaciołach i we wspomnieniach, które pozostały.

Zbyszku śmigaj spokojnie na swoich ukochanych nartach. Jesteś w dobrym towarzystwie!

 „Czuwaj!”  ... nad nami!


Teresa Krokowicz