Przeskocz do treści
My z „Marcinka”

List do Zbigniewa

Drogi Przyjacielu,
Dzięki Bożenie i Twoim Dzieciom, przed chwilą, dotarła do mnie bardzo przykra wiadomość o Twoim przejściu na drugą stronę życia.
To bardzo smutne chwile nie tylko dla Twych Najbliższych, ale z całą pewnością także dla szerokiego grona Twych przyjaciół i znajomych, w tym i dla mnie. Bo przecież miałeś i masz nadal całe zastępy przyjaciół.
Mówię „zastępy”, bo przez wiele lat byłeś czynnym harcerzem „Błękitnej Czternastki” i zapewne do końca miałeś w swym sercu idee harcerstwa. Na każdym spotkaniu, zawsze, w rozmowach z kolegami, wspominałeś piękne lata wspólnych biwaków, obozów, wędrówek. Ja co prawda przez szereg lat byłem związany z inną drużyną, ale nasze wspomnienia były w swej treści bardzo zbieżne.
Tak, jak zawsze wspomnienia z lat licealnych były okazją do wspaniałych powrotów do naszej wspólnie z kolegami przeżywanej młodości. To właśnie tamte odległe w czasie lata były i są trwałym spoiwem naszej znajomości. Niezmiennym hasłem jednoczącym nas na zawsze jest „My z Marcinka”. To przecież Ty, po latach, zorganizowałeś Stowarzyszenie Absolwentów i Wychowanków „Marcinka” – to wyłącznie Twoja zasługa. Zawsze byłeś doskonałym i cenionym organizatorem wielkich uroczystości i mniejszych spotkań. Byłeś też zawsze duszą tych spotkań.
Z naszych wspólnych lat szkolnych, zapewne wszyscy, pamiętają Ciebie jako wyróżniającego się sprawnością fizyczną, ze szczególnym upodobaniem koszykówki, której uprawianie sprawiało Tobie przyjemność i przynosiło sukcesy.
Potem przez długich dwadzieścia lat przebywałem poza Poznaniem. Ale, gdy tylko powróciłem nasza znajomość odżyła – ten spory ubytek w naszej znajomości nie miał znaczenia.
I chociaż niewiele wiem o Twej drodze zawodowej, to w mej pamięci pozostajesz jako chłopak prawy, solidny, uczciwy, a także chętny do pomagania innym. Nie potrafię tego nazwać, ale mam przekonanie, że jakieś niewidoczne więzy nas łączyły i nadal łączą, zapewne tak, jak z wieloma innymi Twoimi przyjaciółmi i znajomymi. Z całym przekonaniem powiem, że nie każdy ma taki wspaniały dar swej natury, jak właśnie Ty masz.
Zasmuciłem się. Kiedyś napisałem w swych wspomnieniach, że w takiej smutnej chwili nie będzie nam towarzyszyło zaćmienie księżyca lub słońca, że jedynie żal i smutek zafaluje wokół nas, tak jednostkowo. Tak to zazwyczaj bywa. Ale Twoje odejście Zbyszku na drugą stronę życia, w mym odczuciu, powoduje znacznie większe zawirowania ... i pozostawia znaczącą pustkę w naszych sercach.
Jest i będzie, do naszego końca, smutny brak Ciebie. Na swoje końcowe dni na tej Ziemi pozostaję z nadzieją, że spotkamy się Tam, w gronie Tych co nas uprzedzili w swej wędrówce, w tym również z bliskimi.
Zatem nie żegnam Ciebie, ale z nadzieją powiem – do zobaczenia Przyjacielu.


Bogdan Sleboda