Przeskocz do treści
My z „Marcinka”

Bobrowska Halina (matura 1971)

artykuły, wspomnienia, inne materiały
sylwetka tygodnia : Halina Bobrowska

Energiczna, impulsywna, pracowita, uczciwa - tak o wielkopolskiej szefowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy mówią koledzy z pracy. Cenią ją za to, że sprawnie organizuje nie tylko strajki lekarzy - m.in. czwartkowy strajk ostrzegawczy w 20 wielkopolskich szpitalach - ale i pracę. Na co dzień Halina Bobrowska jest bowiem ordynatorem oddziału chorób wewnętrznych i hematologii w szpitalu dziecięcym przy ul. Krysiewicza.

Fot. , Jest absolwentką "Marcinka", jedną z pierwszych płci żeńskiej. Wcześniej LO nr 1 było szkołą wyłącznie męską. - Chłopacy traktowali nas życzliwie, choć oficjalnie z towarzystwa dziewczyn nie byli zadowoleni - opowiada Bobrowska. W klasie była m.in. z Wojciechem Fibakiem.

Wiele lat działała w harcerstwie, m.in. w Błękitnej Czternastce. Dziś jest harcmistrzem w stanie spoczynku. Z tamtych czasów pamięta ją Przemysław Smulski, radny Sejmiku Województwa Wielkopolskiego. - Pamiętam ją jako zuch i harcerz. Kierowała obozem, na którym byłem - miała z nami dobry kontakt.

Dziś dr Bobrowska jeździ na obozy rehabilitacyjne z dziećmi chorymi na hemofilię i zaburzenia krzepnięcia krwi.

Jest rodowitą poznanianką. Urodziła się na Jeżycach, wychowała na Grunwaldzie, teraz mieszka na Winogradach.

Z rodzinnego domu wyniosła przekonanie, że ważniejsze jest to, co się przeżywa niż to, co się posiada. - Niemniej pieniądze są ważne, bo ułatwiają życie i pozwalają finansować sobie większe i mniejsze przyjemności - zaznacza dr Bobrowska. Zalicza do nich m.in. wyjazdy nad morze (ostatnie wakacje spędziła na Krecie) i w góry, zwłaszcza w Tatry. Na Olczy w Zakopanem ma zaprzyjaźnionych górali. Lubi wędrówki po Tatrach, ale przeszkadza jej tłok na górskich szlakach.

Na częste wyjazdy ma jednak za mało czasu. Relaksuje się więc przy książce i muzyce, chętnie chodzi na koncerty, do teatru i opery. Lubi malarstwo, począwszy od nurtu naturalistycznego po awangardę. - Na malarstwie się nie znam, więc oceniam je wyłącznie emocjonalnie - zaznacza. W weekend jeździ na ogród - ma działkę przy ul. Bukowskiej. Rosną na niej kwiaty, krzaki i trawa.

Nie od razu wiedziała, że medycyna to jej powołanie. - Zastanawiałam się nad architekturą, ale tego kierunku nie było w Poznaniu. Rodzicom się nie przelewało, więc nie było szans na studia w innym mieście. Dzięki temu skończyła medycynę. Ma specjalizację z pediatrii oraz z hematologii i onkologii dziecięcej. Dziś z życiowego wyboru jest zadowolona, bo praca daje jej ogromną satysfakcję.

  • Jest bardzo cenionym i lubianym lekarzem - podkreśla dr Stefan Sobczyński ordynator chirurgii w tym samym szpitalu. - Poza tym jest bardzo towarzyska i miła - chwali koleżankę.
  • Ale czasem reaguje impulsywnie - dodaje Olaf Niezgodzki, wicedyrektor Szpitala im. Krysiewicza. - Trudno się jednak na nią pogniewać, bo potrafi szybko przeprosić. - To prawda, jestem cholerykiem i czasem daję odczuć brak zadowolenia, bo mam taki spontaniczny sposób bycia. Ale z czasem się przekonuję, że trzeba powściągać emocje.

Działalność związkową zaczynała od "Solidarności". Po stanie wojennym odeszła jednak do związku zawodowego lekarzy. - "Solidarności trochę przeszkadzało, że działam na dwóch frontach - tłumaczy. Z szefową sekretariatu zdrowia w "S" regionie Wielkopolska Urszulą Montowską świetnie się jednak dogadują, tym bardziej, że znają się jeszcze z grunwaldzkiego podwórka, przy którym obie mieszkały.

Komplementów szefowej OZZL nie szczędzi też dyrektor Szpitala im. Krysiewicza Jacek Profaska. - Jest bardzo światłym związkowcem: umie argumentować swoje racje i wysłuchać tych, którzy są innego zdania. A to wśród związkowców nieczęsto się zdarza.

Na co dzień porusza się niemal wyłącznie samochodem, obecnie toyotą yaris. Prawo jazdy zrobiła jeszcze na studiach. - Miałam szczęście, bo wówczas szkolenie wojskowe obejmowało kurs prawa jazdy - wspomina. Teraz jeździ pewnie i - jak sama twierdzi - raczej bezpiecznie. - Raz tylko nie zauważyłam autobusu i wjechałam pod niego maluchem - wspomina. Ledwo wtedy przeżyła, samochód był do kasacji.

Lubi krzyżówki i sudoku, czyli łamigłówki z cyferkami. - Ćwiczą spostrzegawczość. Jak uda mi się taką krzyżówkę rozwiązać od rana to znaczy, że jestem obudzona i mogę iść do pracy.
Maria Bielicka (2007-05-11)
Źródło: gazeta.pl